Ach! Ja głupia, nie zauważyłam że jesteśmy w tej samej jaskini! Ech,
dobra, przynajmniej ktoś miły się trafił. Mimo tego jego osłupiała mina
była bezcenna. Na polowaniu z kolei, miałam lekki trud. Ta sarna się
strasznie szamotała! Ughr! Jak ja jej nie lubię. Ta sarna jest moim
wrogiem! Zdecydowanie! Kiedy udało mi się, zaczęłam się nią zajadać.
Wieczorem Zack zaczął coś do mnie mówić. Rozpoczął od mojego imienia,
więc wesoło na niego spojrzałam. Słysząc resztę ogniki szczerogo
szczęścia w moich oczach trochę przygasły, lecz były nadal, ponieważ
uznałam to za milusi komplement. Chciałam podziękować, lecz zanim nawet
wzięłam wdech, Zack mnie pocałował, a potem cofnął się. Po moim ciele
przebiegł dreszcz, niosący za sobą falę ciepła na moje serce. Był
przerażony, zresztą ja też. Znaczy nie, jestem po prostu zaszokowana tym
gestem. Jakbym była człowiekiem, byłabym cała czerwona, pod wpływem
rumieńców. Spóściłam leciutko głowę.
- Nie wiem... nie wiem czy jestem w stanie znowu to powtarzać -
powiedziałam usilnie wgapiając się w ziemię. Wręcz szeptałam. - Już raz
miałam złamane serce - kilka łez poleciało na trawę. Spojrzałam na niego
- Mogę Ci zaufać?
(Zack?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz